Tym razem nie będzie ani rowerowo, ani hulajnogowo ale na pewno o aktywności smyków oraz ich bezpieczeństwie.
Pewnego dnia nasz nadworny oblatywacz Maciek oblatywał z kolegą nasz domowy salon w papierowym kabriolecie.
Zabawa była przednia, a jej finał nieco groźny!
W pewnym momencie nasz młody kierowca potknął się i wyhamował czołem na drewnianej ławce (z zaokrąglonymi notabene brzegami). Impet uderzenia naszego 3-latka był na tyle mocny, że coś musiało nie wytrzymać. Ławka okazała się być jednak na tyle twarda, że ona dała radę, pękła natomiast skóra na łuku brwiowym młodego kierowcy zalewając go od razu rzeką krwi …brrrr
Proszę sobie wyobrazić panikę w domu w takiej sytuacji. Mama trzyma na rękach płaczącego, rannego małego kierowcę, a naadrenalinowany tata przerzuca kuchnię w poszukiwaniu jałowego gazika i bandaża, w międzyczasie biegnąc z lodem z zamrażalnika, coby ochłodzić nieco ranę i przytamować krwotok.
Nie wiem jak u Państwa w domach, ale u nas pudełka z lekami są trzy. W jednym są leki mamy, w drugim taty, a w trzecim syna. Wszystkie schowane wysoooko w kuchni aby nie były dostępne dla nieletnich w efekcie więc też trudno dostępne dla spanikowanego rodzica…
Potem jeszcze, podczas jazdy samochodem w niedzielny wieczór na ostry dyżur wydzwoniliśmy wszystkich znajomych siedzących przy komputerach z prośbą o numery telefonów do dyżurujących szpitali dziecięcych (w dorosłym szpitalu dziecka na szycie niestety nam nie przyjęli). Co zabawne na ostrym dyżurze dla dorosłych nie znali też ani telefonu ani dokładnego adresu do dyżurującego szpitala dziecięcego. Numer pogotowia niestety całą drogę był zajęty…
Wszystko dobrze się skończyło – na dowód zszyty kaskader poniżej ;-) dlaczego więc o tym piszę… Piszę bo na ogół nie myśli się o tym aby na co dzień mieć pod ręką w pełni wyposażoną w podstawowe środki opatrunkowe apteczkę oraz numery telefonów na ostre dyżury okolicznych szpitali. A warto, bo kiedy coś się dzieje, to w panice niczego nie można znaleźć, a czas wówczas jest bardzo drogocenny.
My się już nauczyliśmy. Turystyczna apteczka Deutera leży pod ręką wraz z listą niezbędnych telefonów. Zabieramy ją też ze sobą na wszelkie rowerowo-hulajnogowe wycieczki, co i Państwu, życząc aby nigdy się nie przydały, gorąco polecamy.
Tagi wpisu: Apteczka Miesięcznik Mamo to Ja