Blog sklepu AktywnySmyk.pl

Zabawy zapobiegające rozwojowi płaskostopia u dziecka – rowerek biegowy

Jazda na rowerku biegowym doskonale ćwiczy stopy zapobiegając płaskostopiu u dzieci – opowiada o tym w Dzień Dobry TVN fizjoterapeuta Paweł Zawitkowski

Rowerek biegowy jako zabawa zapobiegająca rozwojowi płaskostopia u dziecka

Rowerek biegowy jako zabawa zapobiegająca rozwojowi płaskostopia u dziecka | źródło: Dzień Dobry TVN

Pan Paweł mówi:

“[…] rowerki bez pedałów, które dla mnie są rewelacyjną historią, bo pozwalają pracować stopie, odpychać bardzo dynamicznie, a jeszcze na dodatek, przynajmniej rodzice którzy tego używają, nie muszą biegać za dzieciakami z kijkiem […]”

Film można znaleźć pod adresem “Fizjoterapeuta Paweł Zawitkowski radzi, jak zapobiegać płaskostopiu.

AktywnySmyk uwielbia takie wypowiedzi specjalistów!!!

Na głównym planie zielony rowerek biegowy LikeaBike Jumper, zaraz obok niebieski kask rowerowy Kokua, a po lewej stronie planu widać hulajnogę Maxi Micro.

AktywnySmyk napisał dnia 2 marca 2011 w kategorii: Dzieci na rowerkach biegowych, Porady
Tagi wpisu: fizjoterapeuta   Hulajnoga Maxi Micro   likeabike jumper   Paweł Zawitkowski  

Prawidłowe ustawienie klamki hamulca na kierownicy

Prawidłowe ustawienie klamki hamulca na kierownicy

Prawidłowe ustawienie klamki hamulca na kierownicy

Bardzo często zdarza się, że widzimy nieprawidłowo ustawioną klamkę hamulca w rowerku biegowym. Najczęstszym przypadkiem nieprawidłowo ustawionej klamki jest pozycja pozioma ale zdarzają się również naganne przypadki gdy klamka jest skierowana w górę :(

O tym jak ustawić klamkę na kierownicy piszemy na stronie “Prawidłowe ustawienie klamki hamulca na kierownicy

AktywnySmyk napisał dnia 23 lutego 2011 w kategorii: Dzieci na rowerkach biegowych, Porady
Tagi wpisu: klamka hamulca   porada   Rowerki biegowe  

Certyfikaty, normy, oznaczenia – co określają

Zauważyliście zapewne, że na niektórych produktach znaleźć można rozmaite znaki, literki, cyferki oznaczające przeróżne normy, certyfikaty i inne takie jak na przykład: CE, EN 71, GS, GS TÜV, Safy Toys, EN 1078, czy Öko-Tex Standard 100. Poszperaliśmy zatem trochę po sieci, aby przybliżyć Wam co oznaczają najczęściej stosowane skróty i znaki np na rowerkach biegowych, hulajnogach i innych.
Certyfikaty, normy, oznaczenia - co dokładnie określają

Przeczytajcie tekst na stronach sklepu – Certyfikaty, normy, oznaczenia – co oznaczają

…a może któryś z czytelników naszego bloga specjalizuje się w temacie i mógłby dodać coś od siebie, rozszerzyć temat i przybliżyć go nieco – zapraszamy do komentowania tego wpisu.

AktywnySmyk napisał dnia 15 lutego 2011 w kategorii: Porady
Tagi wpisu: EN 1078   EN 71   GS   GS TÜV   normy   Safy Toys  

„Spokojna głowa w kasku” – opinie ekspertów na temat bezpieczeństwa podczas jazdy na rowerze | źródło: www.psychologia.net.pl

„Spokojna głowa w kasku” – opinie ekspertów na temat bezpieczeństwa podczas jazdy na rowerze

„Spokojna głowa w kasku” – opinie ekspertów na temat bezpieczeństwa podczas jazdy na rowerze | źródło: www.psychologia.net.pl

Na stronach portalu psychologicznego www.psychologia.net.pl można odnaleźć artykuł pt „Spokojna głowa w kasku” – opinie ekspertów na temat bezpieczeństwa podczas jazdy na rowerze, który powstał w ramach akcji społecznej “Spokojna głowa w kasku“, której w roku 2005 organizatorem był Michelin Polska S.A.

Na stronach Michelin czytamy:

Kampania Społeczna: SPOKOJNA GŁOWA W KASKU".

Kampania Społeczna: SPOKOJNA GŁOWA W KASKU" | źródło: www.michelin.pl

„Spokojna głowa w kasku” jest kampanią społeczną adresowaną do dzieci, młodzieży i rodziców. Ma ona na celu uświadomienie zagrożeń wynikających z niestosowania kasków podczas np. jazdy na rowerze, rolkach czy deskorolce. Celem akcji jest także dostarczenie rodzicom argumentów, które pozwolą zachęcić i przekonać ich pociechy do noszenia kasków.

Akcji już nie ma ale bardzo dobry artykuł na stronie www.psychologia.net.pl pozostał, pozwolimy sobie zacytować fragmenty, a do całości odsyłamy – „Spokojna głowa w kasku” – opinie ekspertów na temat bezpieczeństwa podczas jazdy na rowerze.

[…] ponad dwie trzecie dzieci jeżdżących na rowerze czy rolkach nie chce nosić kasków ochronnych. Najczęstsze powody to wstyd przed rówieśnikami oraz błędne przekonanie rodziców i opiekunów, których aż 52% uważa, że ich pociechy są roztropne, jeżdżą ostrożnie i nic im nie grozi. Tymczasem, jak twierdzą specjaliści, stosowanie kasków ochronnych podczas jazdy na rowerze, rolkach czy deskorolce skutecznie chroni przed bardzo groźnymi urazami […]

Z badań przeprowadzonych na zlecenie Michelin przez SMG/KRC wynika, że 67% dzieci w wieku 4–15 lat pomimo wielu niebezpieczeństw jeździ na rowerze bez kasku. Częściej kask noszą dzieci młodsze – w wieku 4–9 lat (40%). Młodzież w wieku 10–15 lat kask zakłada niechętnie, stosuje go zaledwie 27%.

Badania pokazują także, że im dłuższy staż ma dziecko w jeździe na rowerze, tym rzadziej nosi kask – w grupie dzieci jeżdżących na rowerze 6 lub więcej lat, kask nosi tylko 28%. Głównym powodem nienoszenia kasku przez dziecko jest błędne przekonanie aż 52% rodziców, że kask jest niepotrzebny, ponieważ ich pociechy jeżdżą ostrożnie, a do tego w bezpiecznym miejscu. Jednocześnie 31% dzieci w wieku 4–15 lat z różnych powodów nie chce nosić kasku. W tej sytuacji nie budzi zdziwienia fakt, że tylko 32% rodziców dzieci nienoszących kasku deklaruje zamiar jego zakupienia i stosowania.

Dalej mamy opinie, dr Rafała Godonia, adiunkta Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, na pytania “Jak przekonać dziecko do tego, aby jeździło w kasku?” Cytujemy całość:

Wypracowanie pożądanych nawyków u dzieci to rzecz szalenie istotna. Zarówno rodzice, jak i opiekunowie powinni nad tym pracować już od najmłodszych lat dziecka. Wysiłek dorosłych powinien zmierzać do tego, aby początkowy nawyk dziecka przekształcić w świadome działanie, które z czasem będzie mogło stać się wynikiem samodzielnie dokonywanych przez dziecko wyborów.

Jeśli w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo chcemy, aby dzieci podczas zabawy na rowerze, rolkach czy deskorolkach jeździły w kaskach ochronnych, musimy od początku wyrabiać u nich ten nawyk. Zapewne nie unikniemy formułowania nakazów, lecz pożądane przyzwyczajenie możemy osiągnąć tylko w komunikacji. Już w momencie nauki jazdy, np. na rowerze, starajmy się rozmawiać z dzieckiem o tym, jakie są powody konieczności noszenia kasku. Rozmowa taka nie może jednak być formą przymusu, lecz powinna stanowić zachętę opartą na racjonalnych argumentach. Dzięki właściwemu przygotowaniu cztero- czy pięcioletnie dziecko, wywróciwszy się, samo odkryje, że kask jest „przydatny”, ponieważ ochronił mu głowę. Takie przeżycie na trwałe zapisuje się w świadomości dziecka i stanowi swoistą ochronę na przyszłość. Może przecież kiedyś się zdarzyć, że koledzy, którzy nie noszą kasków, będą wywierali presję na opinie i decyzje dziecka. Identyfikując się z grupą i chcąc być przez nią akceptowanym, dziecko może w pewnym momencie stwierdzić, że nie będzie nosiło kasku. Jednak wyrobione i utrwalone wcześniej nawyki będą mu wówczas przypominały, że postępuje niewłaściwie.

Dorośli nie są w stanie w pełni kontrolować swoich dzieci czy podopiecznych, dlatego najważniejsze jest dawanie im stosownego przykładu. Nasze wysiłki powinny być ukierunkowane na to, by dzieci same rozumiały i wcielały w życie podstawowe zasady bezpieczeństwa. Gdy dziecko widzi, że rodzice czy opiekunowie nie jeżdżą w kasku, uznaje, że widocznie inne reguły rządzą światem dzieci niż światem dorosłych. W takich sytuacjach nie ma co liczyć na pozytywne skutki naszych starań pedagogicznych. Nie osiągniemy dobrych rezultatów, ponieważ dziecko, widząc rozbieżność między tym, czego się od niego wymaga, a postępowaniem dorosłych, w pewnym momencie zdejmie kask i powie „już jestem dorosły”.

Uwagi te odnoszą się również do starszych dzieci. Nie możemy wymagać od nich przestrzegania racjonalnych zasad bezpieczeństwa, które z niezrozumiałych względów nie dotyczyłyby dorosłych. Powinny obowiązywać nas te same reguły. Wymuszanie posłuszeństwa w sytuacji, gdy sami nie dajemy właściwego przykładu, może doprowadzić jedynie do konfliktów. Warto natomiast troszczyć się o dobre relacje z dziećmi budowane we wspólnych działaniach. Jeśli chcemy, żeby dzieci bezpiecznie uprawiały sport, musimy z nimi rozmawiać i jednocześnie przyjąć postawę uczestnictwa. W przeciwnym razie dzieci szybko zorientują się, że dorośli żyją według innych reguł. Takie przekonanie umożliwia relatywizowanie praw i obowiązków i wybiórcze ich stosowanie zarówno przez dorosłych, jak i przez dzieci. Dziecko dochodzi do wniosku, że nie musi „słuchać” rodziców, ponieważ oni zawsze wiele wymagają, a potem okazuje się, że sami postępują zupełnie inaczej.

Warto także przeczytać tekst “Skutki upadków podczas jazdy bez kasków ochronnych na rowerze, rolkach i deskorolkach” – opinia prof. dr hab. med. Aleksandra Wagnera, kierownika I Kliniki Kardiochirurgii i Chirurgii Ogólnej Dzieci Akademii Medycznej w Warszawie.

Dzieci w wieku 10-15 lat są pełne energii i potrafią już dość szybko jeździć na rowerze, czy na rolkach. Łatwo zapominają o rozsądnej jeździe np. gdy chcą się popisać przed rówieśnikami. Upadki, do których dochodzi podczas jazdy, mogą mieć poważne następstwa. Najbardziej narażone są dzieci i młodzież jeżąca na rolkach.

W odróżnieniu od roweru, który może poruszać się po miękkich nawierzchniach, rolki wymagają twardego podłoża, które nie amortyzuje upadku. Pasjonaci tego sportu często jeżdżą po specjalnych torach w parkach rozrywki, gdzie nierzadko dochodzi poważnych wywrotek. Ich konsekwencją mogą być wstrząśnienia mózgu (bóle głowy, utrata przytomności, niepamięć wsteczna, wymioty, zaburzenia widzenia).

Gdy głowa nie jest chroniona kaskiem, może dojść do jeszcze poważniejszych urazów jak pęknięcie kości czaszki. Mogą one powodować trwałe uszkodzenia układu nerwowego. Gdy dojdzie do wystąpienia krwiaków śródczaszkowych ich usunięcie wymaga przeprowadzenia skomplikowanej operacji. Następnie pacjent poddawany jest uciążliwej i długotrwałej rehabilitacji, która nie zawsze gwarantuje powrót do pełnej sprawności psychicznej i fizycznej. Najcięższe urazy głowy mogą zakończyć się śmiercią.

I na koniec “Dlaczego powinniśmy stosować kaski podczas jazdy na rowerze?” na to pytanie odpowiada wyczynowy rowerzysta BMX – Dominik Drabich:

Jazda na rowerze, nawet jeśli jest spokojna, rekreacyjna, może być niebezpieczna dla zdrowia. Stosowanie ochraniaczy, szczególnie kasków, jest konieczne. Szybko się o tym przekonałem, gdy podczas moich pierwszych doświadczeń z rowerem górskim kilka razy mocno się poturbowałem. Zacząłem jeździć w kasku i od tamtej pory nie rozstaję się z nim. Podczas jazdy typu cross country kask chroni głowę podczas upadków, a jego daszek osłania twarz i oczy przed gałęziami drzew.

[…]

Niezależnie od rodzaju sportu rowerowego, począwszy od jazdy rekreacyjnej po ekstremalne zjazdy czy akrobacje, kask jest podstawowym i nieodzownym elementem chroniącym zdrowie rowerzysty. Podczas pozornie bezpiecznej jazdy może dojść do groźnej kolizji z innym rowerzystą, pieszym czy samochodem. Znam przypadek, gdy w wyniku nieuwagi zderzyli się dwaj rowerzyści. Jechali bez kasków i obrażenia głowy były na tyle poważne, że trafili do szpitala.

[…]

Aby kask dobrze spełniał swoją rolę, musi być precyzyjnie dobrany. Nie może być za duży ani za mały. Często widzę małe dzieci jeżdżące na rowerach w zbyt dużych kaskach. Nie zapewnią one właściwej ochrony głowy. Kask powinien leżeć płasko i przylegać do głowy na całej powierzchni. Pamiętajmy także o solidnym zaciągnięciu pasków.

[…]

Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że na rowerze w kaskach jeżdżą tylko „mięczaki”. Wręcz przeciwnie – noszenie kasków to oznaka profesjonalizmu i dużej odpowiedzialności za własne zdrowie.

Źródło: www.psychologia.net.pl

… a AktywnySmyk pisze o kaskach na poniższych stronach:

AktywnySmyk napisał dnia 24 sierpnia 2010 w kategorii: Kaski dla dzieci, Porady
Tagi wpisu: bezpieczeństwo   kask  

“Rowerzyści na chodniku – czy da się uniknąć masakry?” – polskanarowery.sport.pl

"Rowerzyści na chodniku - czy da się uniknąć masakry?" - polskanarowery.sport.pl

"Rowerzyści na chodniku - czy da się uniknąć masakry?" autor: Konrad Olgierd Muter; źródło: polskanarowery.sport.pl

Warto przeczytać wpis pana Konrada Mutera pt “Rowerzyści na chodniku – czy da się uniknąć masakry?” ponieważ dowiecie się między innymi o tym, że

” […] jazda po chodniku jest dozwolona dla rowerzysty, pod opieką którego znajduje się dziecko do lat 10 kierujące rowerem […] “

to fragment artykułu 33 Prawa o Ruchu Drogowym.

Polecamy  Rowerzyści na chodniku – czy da się uniknąć masakry?

AktywnySmyk napisał dnia 1 lipca 2010 w kategorii: Porady
Tagi wpisu: polskanarowery.sport.pl  

Pan Marek i Beata o rowerku biegowym Puky i ich synu Kamilu

rowerek biegowy

Mail którego każdy rodzić, zastanawiający się nad wyborem czy rowerek biegowy czy rowerek trójkołowy albo rowerek z pedałami musi przeczytać:

Bardzo dziękujemy z rowek biegowy! Paka dotarła błyskawicznie i natychmiast po dokręceniu kierownicy i regulacji siodełka rowerek poszedł w ruch!

Na Waszej stronie znalazłem sporo informacji, uwag i opinii o rowerkach biegowych, dlatego też pozwalam sobie napisać kilka słów jak to wyglądało u nas.

Gdzieś tak w czerwcu 2008 ( nasz synek Kamil miał wtedy półtora roku ), żona postanowiła dzieciakowi sprawić jakiś przyrząd do samodzielnego poruszania się, w końcu ileż można siedzieć w wózku. Padło na “trzykółkę” czyli rowerek “[ ciach… nie podajemy nazwy ]” No ok, zobaczymy jak dzieciak zaadaptuje się do tego wynalazku. A Kamil zaadaptował się błyskawicznie i na swój specyficzny sposób. Natychmiast pojął (bo to jest inteligentna bestia), że po co pedałować samemu jak mama czy tata pchają ten drążek z tyłu. No i po co kierować, skoro mama lub tata co chwilę poprawiają kierownicę… Tłumaczenia skutkowały przez chwilę, po czym wracaliśmy do punktu wyjścia – i szczerze mówiąc spacery z tym rowerkiem w sumie niczym nie różniły się od jeżdżenia wózkiem – Kamil sobie siedział i podziwiał okolice, zero stresu i wysiłku, a my….heh, to jak łatwo zgadnąć – najprzyjemniejsze chwile nie były…Ta “udręka” z trzykołowcem trwała z przerwami jakiś rok.

Nie wiem skąd żonka wytrzasnęła pomysł na rowerek biegowy..czy ktoś podpowiedział, czy może zobaczyła na mieście…w każdym razie na początku czerwca 2009 ( Kamil miał 2.5 roku) kupiliśmy właśnie u Was rowerek biegowy “PUKY LR M”. No i się zaczęło!

Proszę o mnie nic złego nie pomyśleć, ale po skręceniu całości postanowiłem nieco brutalną metodą zweryfikować, czy ta konstrukcja to tylko na solidną wygląda czy rzeczywiście taka jest. No i sobie na to cudo na chwilę siadłem – udar w impulsie 75kg. Nawet nie zgrzytnął! No super. Potrzeba tego eksperymentu wynikała wprost z obserwacji jakie odgłosy skrzypienia i chrzęszczenia wydawała poprzednia trzykółka.

Potem rowerek biegowy dopadł Kamil, a my z ciekawością przyglądaliśmy się – co on teraz zrobi, jak się zachowa, jak sobie poradzi. I tu zaskoczenie – dzieciak momentalnie załapał o co chodzi, jak się poruszać i jak kierować. W sumie manewru wielkiego nie miał – jak chciał do przodu no to praca własna nogami, skręcanie takoż. Nasza rola zaczęła ograniczać się do czuwania, aby w coś nie przydzwonił. Natychmiast też zaczęła się edukacja o zachowaniu na deptaku – że koło ludzi trzeba zwolnić, że na przejściu poczekać na zielone światło, etc/itd. No, z tą biegówką to już żartów nie ma – dzieciak miał akcelerację wręcz dramatyczną i niedługo pojawiły się zagadnienia pt. jak bezpiecznie wyhamować ze sporej w sumie szybkości, jak się wykaraskać spod rowerka w przypadku nagłego zaliczenia tzw. gleby. Upadków nie było dużo, raptem kilka przez cały rok użytkowania rowerka, a Kamil bardziej przejmował się rowerkiem i jego stanem, niż tym że się wywalił. Rowerek sam w sobie (w sensie urządzenia) nie stanowi w/g mnie zagrożenia – na rączkach guma, żadnych ostrych i wystających elementów. Kamilowe wywrotki były głównie w bok i co zaskakujące – przy prawie zerowej szybkości – ot, za szybko chciał zejść z maszyny. Wywrotka do przodu, przez kierownice, była tylko jedna – gdy przednie koło zaliczyło dość pokaźną dziurę, na szczęście skończyło się tylko na strachu. Za to wiele razy zdarzyło się, że rowerek gwałtownie oparł się o przeszkodę (głównie wyższy krawężnik). Cała energia szła na rączki, resztę zabierało przednie koło, a ponieważ środek ciężkości nisko i raczej z tyłu – kończyło się na gwałtownym stop, Kamil pozostawał w siodełku.

Co dalej – trasy. No, powiem szczerze ostatnio nas dzieciak zaskoczył – po Warszawie (Bemowo/Wola) to idzie w naprawdę konkretne kilometry – załącznik trasy1.gif Przy okazji zauważyłem, że dzieciaka musimy nauczyć rozkładać siły – w końcu trzeba jeszcze wrócić. No ale Kamil tylko w dal, przed siebie… i tak właśnie z ostatniej wycieczki wróciliśmy tramwajem, bo dzieciak po prostu padł (tato z resztą też…) :-)

A wczoraj (26 maja 2010) – dotarła nowa maszyna “Puky LR XL“. I dosłownie chwilę po zmontowaniu dzieciak już na niej pędził… Mały Puky stał się za mały, Kamil poruszał się tracąc energię na podciąganie nóżek, a możliwości podnoszenia siodełka już się wyczerpały. Duży Puky….jest ciut za duży :-) – to znaczy na najniższej pozycji siodełka Kamil raczej muska stopami o podłoże. Stąd jak zauważyłem – chwilowo nieco utrudnione nożne hamowanie. On przyzwyczaił się do hamowania stopami, a tu nie ma tak! Odkrył za to, że to coś przy kierownicy – to wypasione hamulce i coraz częściej próbuje ich używać, póki co wymiennie z nogami. I idzie coraz lepiej :-)

Na koniec może kilka refleksji, wynikających głównie z tego, co napisane na Waszej stronce i okolicach

  • a) rowerek biegowy versus trzykółka.
    W/g mnie prostu nie ma porównania. Pewnie, że to zależy od wieku, siły dzieciaka czy innych czysto osobniczych cech, ale dla nas trzykółka to była zwyczajnie porażka. Dokładnie nic to nie wniosło dla dzieciaka, nic się nie nauczył (w kontekście nauki kierowania i samodzielnego napędzania rowerka). I w sumie z tą trzykółka był większy kłopot niż zabawa.
  • b) rowerek biegowy versus hulajnoga
    Porównywanie tych dwóch rzeczy jest raczej bez sensu. Hulajnoga to zupełnie inna filozofia poruszania się, inna pozycja inny sposób wprawiania całości w ruch. I moim zdaniem hulajnoga powinna być obok rowerka biegowego, a nie jako alternatywa. Co do bezpieczeństwa dzieciaka na hulajnodze – mogę tylko domniemywać, bo doświadczeń nie mamy. Ale tak intuicyjnie: na bok można się przewrócić i z jednego i z drugiego. Do przodu ( na baranka przez kierownice ) – z rowerka biegowego raczej trudno. No chyba, że dzieciak naprawdę bardzo, bardzo mocno się rozpędzi i wjedzie w dość głęboką wyrwę w podłożu. Z hulajnogi, do przodu – widziałem kilka razy na osiedlu takie wywrotki. I proszę mi wierzyć – nie wygląda to zbyt ciekawie.
  • c) klasyczny rowerek biegowy vs zwykły rowerek “po tuningu”
    Najpierw wersja z pedałami, ale też z dodatkowymi kółkami stabilizującymi. To w/g mnie raczej ułuda, fałszywe poczucie stabilności, w efekcie wpływa negatywnie na dzieciaka, bo owy ciągle nie uczy się jak zachowywać równowagę, nie potrafi balansować ciałem aby utrzymać w ryzach i siebie i maszynę. No bo po co, przecież są te kółka, tak? Pewnie, że można takie kółka powoli podnosić, pozwalając dziecku na coraz większą swobodę….ale ile taka nauka utrzymywania równowagi będzie trwała i jak będzie efektywna? Najwięcej zależy od dziecka….

Teraz wariant z demontażem pedałów. No cóż, jeżeli rodzic będzie w stanie to rozsądnie wykonać – to pewnie jakaś alternatywa jest. Piszę rozsądnie – bo pedały to nie wszystko, szczególnie gdy napęd jest via łańcuch, a nie wałek. Zostawienie łańcucha, zębatek to średnio rozsądny pomysł – nie muszę pisać jak może się skończyć wsadzenie tam palca przez dzieciaka. A dziecko w końcu palec tam wsadzi, bo dzieci są wszystkiego ciekawe niejako z definicji. O spodniach uwalanych resztkami smaru itp.już nie wspominam. Rowerek biegowy nie zawiera mechanizmów, które mogą zrobić jakąkolwiek krzywdę i naginanie do czegoś takiego zwykłego małego rowerka (btw ingerując w fabryczną konstrukcję) – owszem, jest możliwe, ale czy ma jakiś głębszy sens?

Jeszcze wrócę na chwilę do rowerka z dodatkowymi kółkami. I znowu z obserwacji naszego Kamilka – dosłownie po kilku dniach jazdy (jazdo-biegu) na małym “PUKY LR M” dzieciak zaczął sam eksperymentować – nieco się rozbiegał i rozczapierzał nóżki, tracąc kontakt z podłożem. Tak na chwilę, ale coraz częściej i na coraz dłużej. I tym sposobem potrafił przejechać nawet kilka metrów – samodzielnie utrzymując równowagę. A miał wtedy 2.5 roku. I nie to, ze nasz synek jest jakoś szczególnie uzdolniony – teorię mam taką, że rowerek biegowy po prostu zachęca do takich zachowań, czy wręcz je prowokuje – z oczywistą korzyścią dla malca.

AktywnySmyk potwierdza! :-)