Drodzy rodzice AktywnychSmyków mamy dla was ankietę – podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami :-)
[polldaddy poll=”3575990″]
Drodzy rodzice AktywnychSmyków mamy dla was ankietę – podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami :-)
[polldaddy poll=”3575990″]
Bardzo nas cieszą maile od rodziców, którzy zdecydowali się na rowerek biegowy dla swojego dziecka. Dzisiaj kolejny – od Pani Agnieszki.
Rowerek biegowy (rowerek biegowy Puky LR M – przyp. red.) otrzymaliśmy chyba 5 maja. Muszę na wstępie zaznaczyć, że zakochałam się w laufradzie od pierwszego wejrzenia i byłam przekonana, że Zuza będzie miała tak samo. Rozczarowałam się :( Zuzanka nie bardzo się do niego zapaliła:( Postanowiłam jednak jej nie naciskać. Schowałam Puky na kilka dni i znowu podjęłam próbę namowy córki do jazdy – tez bez skutku. Szczerze mówiąc – byłam załamana! Odpuściłam temat. Puky leżał sobie w kącie..
TEN dzień nastąpił 28 maja!! Zuzia tak po prostu wzięła laufrada, wsiadła i zaliczyła spacer po domu! Moja radość nie miała końca!
Od tego dnia nie ma bez laufrada dnia! :) :) :) :)
Pierwsze wyjście na spacer z Puky również mnie zaskoczyło. Wzięłam wózek żeby na wszelki wypadek laufrada i Zuzię tam załadować. Nie było takiej potrzeby! Zuzanka przez ponad godzinę pomykała na Puky! A ja za nią z pustym wózkiem;)
Bardzo się cieszę, że kupiłam laufrada. Wcześniej długo się zastanawiałam nad trójkołowcem (paskudne ustrojstwo do pchania), porównywałam, analizowałam.. aż pewnego dnia wpadła mi w ręce jakaś gazeta, w której był artykuł o laufradach – i koniec, przepadłam! Wiedziałam, że moja córka musi to mieć. Czułam, że ona go poczuje i… tak się stało!
Polecam gorąco wszystkim aktywnym rodzicom! Nawet jeśli dzieciak od razu nie złapie bakcyla, to warto czekać! Rewelacja! Laufrad uczy dziecko radzenia sobie w różnych sytuacjach, podejmowania decyzji, wyczucia, równowagi, aktywnego stylu życia…i pewnie jeszcze wielu potrzebnych w życiu umiejętności.
Dodam jeszcze, że Zuzka 8 maja skończyła 20 miesięcy.
I to lubimy! Pani Agnieszka napisała, że podeśle nam jeszcze filmy. Jak dostaniemy i znajdziemy chwilkę czasu to umieścimy je oczywiście na blogu AktywnegoSmyka! :-)
ps. zachęcamy do podsyłania nam historii z cyklu “moje dziecko i rowerek biegowy“. Mamy nadzieje, że takie opowieści przekonają niezdecydowanych.
Kilka dni temu dostaliśmy maila od Pani Agnieszki, która zakupiła u nas przyczepkę rowerową Croozer Kid for 2. Jeśli ktoś się waha między fotelikiem a przyczepką to warto przeczytać co Pani Agnieszka pisze…
W długi weekend czerwcowy udało nam się przetestować naszego Croozer‘a – pojechaliśmy na 4 dni do Białowieży :) Wybraliśmy się w czwartek, 3 czerwca na krótką wycieczkę po okolicznych lasach. Pogoda rano była rewelacyjna, słońce, ciepło. Maksio został ułożony w hamaczku, osłona przeciwsłoneczna bardzo się przydała (można regulować jej długość, w zależności od potrzeby). W połowie drogi zaczęło się chmurzyć, było parno, duszno i napadły na nas roje komarów. Na nas, rodziców, bo Maksio zasłonięty moskitierą mógł jedynie na nie sobie popatrzeć, chociaż prawdę mówiąc to dostał absolutnego śpiocha i połowę czasu podróży w przyczepce słodko przesypiał. Moskitiera – na medal. Jak łatwo się domyślić, parno, duszno i roje owadów przewidują rychłą burzę… No i stało się. W środku lasu nagle nastąpiło absolutne oberwanie chmury, nie było się gdzie schować… Osłonka przeciwdeszczowa została zaciągnięta na przyczepkę (pasuje rewelacyjnie! ;) ), my założyliśmy płaszczyki i dalej najkrótszą trasą do domu. Nawet nasza gospodyni z Białowieży dzwoniła proponując, ze wsiądzie w samochód i przyjedzie po Maksia… a tymczasem Maksio w przyczepce podziwiał krople deszczu uderzające o osłonkę i był jedyną osobą w okolicy, której było sucho, ciepło i wygodnie :) Jednakże przyczepka nie jest całkiem wodoszczelna. Jeżdżąc po kałużach, woda dostała się… od dołu ;) koła chlapiąc trochę zmoczyły podłogę. Choć podłoga mokra, ale i siedzenia i hamaczek Maksa są zawieszone wyżej, także Maks tak pozostał suchy. Większą cześć trasy przyczepkę ciągną Marek, jednak ja też chciałam spróbować i muszę przyznać, że była zaskakująco lekka – zdaję sobie sprawę, że Maks obecnie ma tylko 8,5 kg, ale myślę, że z cięższym dzieckiem też dałabym radę ją pociągnąć. Największy problem to omijanie nierówności terenu…
Wieczorem wybraliśmy się ze znajomymi na spacer, Marek zamontował w przyczepce koło do joggingu i z Maksem w spacerówce ruszyliśmy. I tu znowu przydała się moskitiera. Wygoda przyczepki zamienianej w spacerówkę jest ogromna, raz nie musimy pakować dodatkowo wózka na wyjazd (a i tak ledwo się zmieściliśmy do samochodu), dwa nie trzeba pamiętać o moskitierach i foliach przeciwdeszczowych (moskitiery do spacerówki to nawet nie posiadam). Duże, pompowane koła doskonale radziły sobie na wybojach Parku Pałacowego w Białowieży, owady trzymały się z dala do Maksa, a my spokojnie spacerowaliśmy.
Innymi słowy przetestowaliśmy przyczepkę w każdych warunkach i przyznajemy, że to był bardzo udany zakup, warty poświęconych nakładów finansowych. Teraz planujemy parę wycieczek w okolicach Warszawy i kolejną wyprawę rowerową w sierpniu :)
Pozdrawiamy serdecznie,
Agnieszka, Marek i Maksio
Pochwalimy się mailem od rodziców naszej małej Klientki:
[…] Klara (rok i 7 m-cy) na nowym rowerku (rowerek biegowy Puky LR M – przyp. red.), kupionym u Państwa w piątek 4 czerwca. Na razie jeszcze się uczymy, ale chyba wszystko jest na dobrej drodze. Póki co, Klara raczej chodzi z rowerkiem między nogami, niż siada na siodełku, ale to raczej kwestia czasu.
Bardzo dziękujemy za wszystkie rady i za świetną obsługę w sklepie. Będziemy polecać i sklep i rowerki znajomym!
Polecamy się :-)
Jak na pierwsze dni to Klara prezentuje się “zawodowo” :D
Mail którego każdy rodzić, zastanawiający się nad wyborem czy rowerek biegowy czy rowerek trójkołowy albo rowerek z pedałami musi przeczytać:
Bardzo dziękujemy z rowek biegowy! Paka dotarła błyskawicznie i natychmiast po dokręceniu kierownicy i regulacji siodełka rowerek poszedł w ruch!
Na Waszej stronie znalazłem sporo informacji, uwag i opinii o rowerkach biegowych, dlatego też pozwalam sobie napisać kilka słów jak to wyglądało u nas.
Gdzieś tak w czerwcu 2008 ( nasz synek Kamil miał wtedy półtora roku ), żona postanowiła dzieciakowi sprawić jakiś przyrząd do samodzielnego poruszania się, w końcu ileż można siedzieć w wózku. Padło na “trzykółkę” czyli rowerek “[ ciach… nie podajemy nazwy ]” No ok, zobaczymy jak dzieciak zaadaptuje się do tego wynalazku. A Kamil zaadaptował się błyskawicznie i na swój specyficzny sposób. Natychmiast pojął (bo to jest inteligentna bestia), że po co pedałować samemu jak mama czy tata pchają ten drążek z tyłu. No i po co kierować, skoro mama lub tata co chwilę poprawiają kierownicę… Tłumaczenia skutkowały przez chwilę, po czym wracaliśmy do punktu wyjścia – i szczerze mówiąc spacery z tym rowerkiem w sumie niczym nie różniły się od jeżdżenia wózkiem – Kamil sobie siedział i podziwiał okolice, zero stresu i wysiłku, a my….heh, to jak łatwo zgadnąć – najprzyjemniejsze chwile nie były…Ta “udręka” z trzykołowcem trwała z przerwami jakiś rok.
Nie wiem skąd żonka wytrzasnęła pomysł na rowerek biegowy..czy ktoś podpowiedział, czy może zobaczyła na mieście…w każdym razie na początku czerwca 2009 ( Kamil miał 2.5 roku) kupiliśmy właśnie u Was rowerek biegowy “PUKY LR M”. No i się zaczęło!
Proszę o mnie nic złego nie pomyśleć, ale po skręceniu całości postanowiłem nieco brutalną metodą zweryfikować, czy ta konstrukcja to tylko na solidną wygląda czy rzeczywiście taka jest. No i sobie na to cudo na chwilę siadłem – udar w impulsie 75kg. Nawet nie zgrzytnął! No super. Potrzeba tego eksperymentu wynikała wprost z obserwacji jakie odgłosy skrzypienia i chrzęszczenia wydawała poprzednia trzykółka.
Potem rowerek biegowy dopadł Kamil, a my z ciekawością przyglądaliśmy się – co on teraz zrobi, jak się zachowa, jak sobie poradzi. I tu zaskoczenie – dzieciak momentalnie załapał o co chodzi, jak się poruszać i jak kierować. W sumie manewru wielkiego nie miał – jak chciał do przodu no to praca własna nogami, skręcanie takoż. Nasza rola zaczęła ograniczać się do czuwania, aby w coś nie przydzwonił. Natychmiast też zaczęła się edukacja o zachowaniu na deptaku – że koło ludzi trzeba zwolnić, że na przejściu poczekać na zielone światło, etc/itd. No, z tą biegówką to już żartów nie ma – dzieciak miał akcelerację wręcz dramatyczną i niedługo pojawiły się zagadnienia pt. jak bezpiecznie wyhamować ze sporej w sumie szybkości, jak się wykaraskać spod rowerka w przypadku nagłego zaliczenia tzw. gleby. Upadków nie było dużo, raptem kilka przez cały rok użytkowania rowerka, a Kamil bardziej przejmował się rowerkiem i jego stanem, niż tym że się wywalił. Rowerek sam w sobie (w sensie urządzenia) nie stanowi w/g mnie zagrożenia – na rączkach guma, żadnych ostrych i wystających elementów. Kamilowe wywrotki były głównie w bok i co zaskakujące – przy prawie zerowej szybkości – ot, za szybko chciał zejść z maszyny. Wywrotka do przodu, przez kierownice, była tylko jedna – gdy przednie koło zaliczyło dość pokaźną dziurę, na szczęście skończyło się tylko na strachu. Za to wiele razy zdarzyło się, że rowerek gwałtownie oparł się o przeszkodę (głównie wyższy krawężnik). Cała energia szła na rączki, resztę zabierało przednie koło, a ponieważ środek ciężkości nisko i raczej z tyłu – kończyło się na gwałtownym stop, Kamil pozostawał w siodełku.
Co dalej – trasy. No, powiem szczerze ostatnio nas dzieciak zaskoczył – po Warszawie (Bemowo/Wola) to idzie w naprawdę konkretne kilometry – załącznik trasy1.gif Przy okazji zauważyłem, że dzieciaka musimy nauczyć rozkładać siły – w końcu trzeba jeszcze wrócić. No ale Kamil tylko w dal, przed siebie… i tak właśnie z ostatniej wycieczki wróciliśmy tramwajem, bo dzieciak po prostu padł (tato z resztą też…) :-)
A wczoraj (26 maja 2010) – dotarła nowa maszyna “Puky LR XL“. I dosłownie chwilę po zmontowaniu dzieciak już na niej pędził… Mały Puky stał się za mały, Kamil poruszał się tracąc energię na podciąganie nóżek, a możliwości podnoszenia siodełka już się wyczerpały. Duży Puky….jest ciut za duży :-) – to znaczy na najniższej pozycji siodełka Kamil raczej muska stopami o podłoże. Stąd jak zauważyłem – chwilowo nieco utrudnione nożne hamowanie. On przyzwyczaił się do hamowania stopami, a tu nie ma tak! Odkrył za to, że to coś przy kierownicy – to wypasione hamulce i coraz częściej próbuje ich używać, póki co wymiennie z nogami. I idzie coraz lepiej :-)
Na koniec może kilka refleksji, wynikających głównie z tego, co napisane na Waszej stronce i okolicach
- a) rowerek biegowy versus trzykółka.
W/g mnie prostu nie ma porównania. Pewnie, że to zależy od wieku, siły dzieciaka czy innych czysto osobniczych cech, ale dla nas trzykółka to była zwyczajnie porażka. Dokładnie nic to nie wniosło dla dzieciaka, nic się nie nauczył (w kontekście nauki kierowania i samodzielnego napędzania rowerka). I w sumie z tą trzykółka był większy kłopot niż zabawa.- b) rowerek biegowy versus hulajnoga
Porównywanie tych dwóch rzeczy jest raczej bez sensu. Hulajnoga to zupełnie inna filozofia poruszania się, inna pozycja inny sposób wprawiania całości w ruch. I moim zdaniem hulajnoga powinna być obok rowerka biegowego, a nie jako alternatywa. Co do bezpieczeństwa dzieciaka na hulajnodze – mogę tylko domniemywać, bo doświadczeń nie mamy. Ale tak intuicyjnie: na bok można się przewrócić i z jednego i z drugiego. Do przodu ( na baranka przez kierownice ) – z rowerka biegowego raczej trudno. No chyba, że dzieciak naprawdę bardzo, bardzo mocno się rozpędzi i wjedzie w dość głęboką wyrwę w podłożu. Z hulajnogi, do przodu – widziałem kilka razy na osiedlu takie wywrotki. I proszę mi wierzyć – nie wygląda to zbyt ciekawie.- c) klasyczny rowerek biegowy vs zwykły rowerek “po tuningu”
Najpierw wersja z pedałami, ale też z dodatkowymi kółkami stabilizującymi. To w/g mnie raczej ułuda, fałszywe poczucie stabilności, w efekcie wpływa negatywnie na dzieciaka, bo owy ciągle nie uczy się jak zachowywać równowagę, nie potrafi balansować ciałem aby utrzymać w ryzach i siebie i maszynę. No bo po co, przecież są te kółka, tak? Pewnie, że można takie kółka powoli podnosić, pozwalając dziecku na coraz większą swobodę….ale ile taka nauka utrzymywania równowagi będzie trwała i jak będzie efektywna? Najwięcej zależy od dziecka….Teraz wariant z demontażem pedałów. No cóż, jeżeli rodzic będzie w stanie to rozsądnie wykonać – to pewnie jakaś alternatywa jest. Piszę rozsądnie – bo pedały to nie wszystko, szczególnie gdy napęd jest via łańcuch, a nie wałek. Zostawienie łańcucha, zębatek to średnio rozsądny pomysł – nie muszę pisać jak może się skończyć wsadzenie tam palca przez dzieciaka. A dziecko w końcu palec tam wsadzi, bo dzieci są wszystkiego ciekawe niejako z definicji. O spodniach uwalanych resztkami smaru itp.już nie wspominam. Rowerek biegowy nie zawiera mechanizmów, które mogą zrobić jakąkolwiek krzywdę i naginanie do czegoś takiego zwykłego małego rowerka (btw ingerując w fabryczną konstrukcję) – owszem, jest możliwe, ale czy ma jakiś głębszy sens?
Jeszcze wrócę na chwilę do rowerka z dodatkowymi kółkami. I znowu z obserwacji naszego Kamilka – dosłownie po kilku dniach jazdy (jazdo-biegu) na małym “PUKY LR M” dzieciak zaczął sam eksperymentować – nieco się rozbiegał i rozczapierzał nóżki, tracąc kontakt z podłożem. Tak na chwilę, ale coraz częściej i na coraz dłużej. I tym sposobem potrafił przejechać nawet kilka metrów – samodzielnie utrzymując równowagę. A miał wtedy 2.5 roku. I nie to, ze nasz synek jest jakoś szczególnie uzdolniony – teorię mam taką, że rowerek biegowy po prostu zachęca do takich zachowań, czy wręcz je prowokuje – z oczywistą korzyścią dla malca.
AktywnySmyk potwierdza! :-)
Na forum gazeta.pl @e.mama.s pisze o rowerku biegowym Puky i AktywnymSmyku w odpowiedzi na przytaczany już na naszym blogu wątek pod tytułem “Jakie macie rowerki biegowe dla 2 latków-chłopców?“.
A pisze między innymi:
[…] jakość super, dostawa błyskawiczna […] Dzięki tej podstawce na nogi łatwo mu się schodzi i wchodzi […]
A my od siebie dodamy, że więcej o zaletach nisko prowadzonej ramy w rowerkach biegowych Puky przeczytacie we wpisie pt “Podnóżek w rowerku biegowym PUKY LR“
Tagi wpisu: Ankieta